15 czerwca, jak co roku przed wakacjami, wolontariusze spotkali się na ognisku, podsumowując wszystkie tegoroczne wydarzenia. Najpierw uczestniczyliśmy we Mszy św. u cieszyńskich Franciszkanów, modląc się za naszych podopiecznych oraz za wszystkich wolontariuszy i ich rodziny. A potem na zaproszenie naszej wolontariuszki Bogusi pojechaliśmy do Hażlacha.
Podczas spotkania poznaliśmy siostrę Izę (miła niespodzianka naszej prezes Dorotki) – misjonarkę ze Zgromadzenia Matki Dobrego Pasterza. Siostry są zwane Pasterzankami. Zgromadzenie założone zostało w 1895 roku przez bł. Honorata Koźmińskiego, a siostry posługują dzieciom i młodzieży, a zwłaszcza zagubionym moralnie dziewczętom i kobietom. Siostra Iza pracuje w środkowej Afryce w diecezji Bouar. Siostry są obecne także w odległym o 200 km Ngaoundaye. W Bouar pracują wśród dziewcząt (formacja duchowa i zawodowa), w szpitalu, diecezjalnej hurtowni leków, a także są odpowiedzialne za Diecezjalne Centrum Misyjne. W Ngaoundaye, blisko granicy z Kamerunem i Czadem, siostry prowadzą 2 szkoły podstawowe i zawodowe, gdzie ponad 700 dziewcząt uczy się szycia i dziewiarstwa. Opiekują się również sierotami, niewidomymi, prowadzą dożywianie głodnych dzieci.
Siostra Iza przybliżyła nam codziennie życie na misji, które nie należy do łatwych (panujące upały, bieda, bezbronność osieroconych dzieci).
Mimo obecności tak wyjątkowego Gościa, wystarczyło także czasu, aby pośpiewać, porozmawiać o naszych problemach oraz sukcesach.
Dziękujemy Bogusi za miłe spotkanie, a wszystkim życzymy spokojnych, słonecznych, pełnych przygód wakacji 🙂
























Krystyna Pohoska udzielała się w cieszyńskim hospicjum od samego początku. Była członkiem założycielem. Przez 14 lat pełniła w nim funkcję skarbnika. Zawsze uśmiechnięta i pełna entuzjazmu, miała wielu znajomych wśród hospicjantów w Bielsku, Katowicach, Krakowie, Żorach czy Radomiu. Anna Byrczek, szefowa bielskiego Hospicjum św. Kamila, napisała: “Zostaje żal, na szczęście kiedyś się jeszcze spotkamy!”. W kazaniu pogrzebowym o. Symplicjusz Sobczyk OFM powiedział, że maksymalnie wykorzystała łaskę odkupienie, służąc innym przez uczynki miłosierdzia. Odeszła nagle cicho, jakby- sama będąc przecież ciężko chora- nie chciała swoją chorobą przesłaniać dzieła, które niesie nadzieję i pociechę osobom chorym terminalnie. Fragment artykułu “Anioł z plecakiem na ramieniu” z Gościa Niedzielnego (nr.8 rok 2012)